Szaleństwo - byczymy się w namiocie aż do 6:36. Wschód słońca za nami, wszyscy w obozie się krzątają, a niektórzy już wyjeżdżają. My powoli i z dostojeństwem osób z lekka nieprzytomnych -kawa, kaszka, otworzyć oko. Jedziemy na Olive trail - jedyny szlak tutaj pasujący nam czasowo (2-godzinny za krótki, 8-dniowy za długi, a 4-godziny to tak w sam raz).
Szlak jest super, polecamy! Najpierw wspina się na plateau, a następnie schodzi kanionem strumienia, którego oczywiście nie ma, bo jest pora sucha. Nie będę opisywał widoczków, bo do Orzeszkowej mi brakuje. Powiem tylko, że zanurzanie się w coraz to głębszy kanion, który posiada florę żywszą od pustynnej robi wrażenie. A na zakończenie jeszcze przebieżka po łańcuchach w zwężeniu kanionu nad naturalną wanną z wodą. Bardzo satysfakcjonujące. Do tego pobiliśmy rekord trasy - 3:20. Zasłużyliśmy na lunch na dzikim parkingu w dziczy. Na łonie natury znaczy.
Przerwą w żmudnej drodze do Swakopmund jest postój w Solitair. Miało być krótkie tankowanie, a tu się okazuje, że przed stacją jest urocza graciarnia starych wraków, a obok stoi... piekarnia-cukiernia, do tego kryta strzechą i pełna turystów. Oczywiście mnie nie trzeba tam dwa razy zaganiać - kolejna najlepsza szarlotka w Namibii. Do tego w towarzystwie spacerujących w centrum pawi.
Urozmaiceniem kolejnych 230km do Walvis Bay są: 1. kolejny klasyczny znak 'Zwrotnik Koziorożca' oraz 2. księżycowe przełęcze (Gaub i Kuiseb Pass). Przy znaku sesja zdjęciowa, a przełęczy za bardzo nie zauważamy, bo coś nam w samochodzie zaczyna niemiłosiernie wyć. Wyje jak tylko przekraczamy 40km/godz. No chyba za szybko jeździmy (czy 100km/godz to za szybko?) albo też wynajem samochodów chce się z nami jakoś skontaktować (gdyż nie mają do nas żadnego aktualnego numeru telefonu, bo posialiśmy komórkę). No i właśnie to wycie nie pozwala nam zauważyć zjazdu i wyjazdu z absurdalnych dolinek w absurdalnym terenie - morzu małych górek. Szkoda. Bo potem, gdy już przestaje wyć, to już tylko prooosta droga po horyzont wśród totalnego pustkowia - pustyni płaskiej jak piaskownica. Chyba zrozumieliśmy dlaczego na mapie napisano 'wstęp tylko za pozwoleniem' - po prostu lepiej wiedzieć czy, jeśli ktoś tam wszedł, to wyszedł.
Słońce zachodzi prawie u zbiegu naszej drogi. Droga zmienia się z piaszczystej na asfalt i niedługo po zachodzie mijamy Walvis Bay (ponoć największy port w kraju). Skręcamy na Swakopmund i w gęstniejącej ciemności jedziemy wzdłuż wybrzeża... cywilizowaną asfaltówą z gęstym ruchem, do tego w gęstniejącej mgle. Jak w innym świecie. Mgła w Namibii?!
Sprawnie znajdujemy kemping, na kempingu miejsce ze słomianą chatką. Kolacja, gorący prysznic, spać (ale morze szumi!). Good day.
343km (2761km)