Geoblog.pl    kvolo    Podróże    Gruzja, 2015    Skalne miasto
Zwiń mapę
2015
03
cze

Skalne miasto

 
Gruzja
Gruzja, Vardzia
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 323 km
 
Otwieram ucho starając się nie otworzyć oka, słucham czy pada zgodnie z nieprzyjaznymi zapowiedziami pogodowymi. Słychać tylko drące się jaskółki, czyli lać zaraz będzie. Wbrew nadziei - matki głupich - za moment oberwanie chmury. Zamykam oko i ucho. Cholera. Plan jazdy do Kazbegi w łeb wziął i czas ostatecznie zdecydować co dalej. Już mnie męczy to ciągłe kombinowanie w jakiej kolejności odwiedzać atrakcje. Dochodzimy do wniosku, że z wszystkich opcji w deszczu najprościej przeżyć na skałach, toć decydujemy się na wyprawę do Vardzi. Uff, w końcu jakaś decyzja. W decydowaniu aktywnie pomogła nam (wyraźnie dość zmęczona wczorajszym wieczorem) Szura obdarowując wizytówkami zaprzyjaźnionych hosteli w Kazbegi, Talew itp oraz dzwoniąc z pytaniami o aktualną pogodę i stany dróg do znajomych.
Deszcz zelżał, idziemy z Moniką po gruzińskie wypieki jako produkty śniadaniowe. Środkiem drogi płynie potok. "O, popatrz, takiej kultury powinni uczyć polskich kierowców" mówi do mnie Monika na widok mocno zwalniającego przy mijaniu przechodniów samochodu (wypolerowany wielgachny jeep). I w tym momencie zostajemy totalnie zalani fontanną spod kół jadącego za nim wielgachnego jeepa razem. Wodę mam nawet w kieszeniach. I bardzo chciałbym zrozumieć melodyjne fajerwerki słowne, jakie po gruzińsku wypłynęły z omijającej skamieniałych nas kobiety. Gruziński jest taki soczysty...
I w takim stanie wilgotnego stuporu spotyka nas kolejne niebywałe zaskoczenie. Mimo godziny 8:30 piekarnie wyzamykane! Inne sklepy też! Inna kultura (chyba faktycznie preferowane jest tu życie nocne od życia porannego). Na szczęście udaje nam się znaleźć jakąś otwierającą się niebywale ekskluzywną kawiarnię i nabyć świeżo zrobione wielkie acz mało lokalne ciabaty. Przeżyjemy, ale na przyszłość trzeba będzie pamiętać o różnicach kulturowych.
Ze znacznym opóźnieniem przybywa Grigorij (nie David, jak w informacji) z naszym samochodem, który nie jest Nissanem (jak w zamówieniu) tylko Mitsubishi Pajero, co daje nam podstawę do zbicia ceny. W sumie to z Anką mieliśmy ochotę na Pajero ale w pierwotnej ofercie nie było ;-) Gdy Georgij znika okazuje się, że samochód niemożebnie piszczy przy próbie ruszenia. Dzwonimy do wynajmującego, że coś nie tak. Mamy czekać, on zadzwoni do kogoś. Wizja runięcia planów i szukania kolejnego samochodu. Napięcie rośnie... Ostatecznie Anka z maniakalną determinacją wzięła i samochód rozruszała, zmusiła do jeżdżenia bez totalnej kakafonii, a jedynie z popiskiwaniem od czasu do czasu i oświadczyła, że jedziemy. Kropka. Z kamiennym uporem wyjeżdżamy przez tbiliskie korki w świat. Jest to poniekąd heroiczne przedsięwzięcie, gdyż w gruzińskim sposobie jazdy przeważają nuty orientu i ułańska fantazja, jak już nadmieniałem.
Po jakichś 4 godzinach jazdy przez coraz to piękniejsze górskie krajobrazy, coraz to bardziej kręte drogi podążające za rzeki płynące doliną i starając się nie staranować swawolnie błąkających się po drodze krów docieramy do Vardzi. Im dalej na południe tym częściej dostrzegamy po bokach ruiny twierdz, klasztory, czy inne atrkacje. O dziwo nie leje, a wręcz przeciwnie, zrobiło się przepiękne słońce! Wizualna sielanka.
Skalne miasto, a raczej jego pozostałości (2/3 odpadło po trzęsieniu ziemi w XIIIw.) to system jaskiń wykutych w skale na wysokości może z 50-70m nad poziomem doliny, które konsekrowane było w 1185 r. na klasztor (o ile dobrze pamiętam). Było tam 3 tys. sal (w tym stajnie, spichlerze itp) na 13 poziomach, żyło 2 tys. ludzi (z możliwością przyjęcia 60 tys. w okresach zagrożenia). Potem złupione przez Persów i dobite przez Związek R. Teraz jest tam nawet paru mnichów. Słowa nie opiszą, zdjęcia nie oddadzą. Przybyliśmy stosunkowo późno i mieliśmy to całe cudo dla siebie. Łącznie z biwakiem na okazję konsumpcji zakupionych po drodze w Borjomi różnych wariacji na temat chachapuri (to z mięsem i z fasolą na pewno się inaczej nazywa, ale w dziedzinie pamiętania gruzińskich słów z trudem opanowaliśmy tylko 'dziękuję' ).
Chcemy zobaczyć klasztor w Sapara 13 km od Achalcyche, ale podążając za znakami trafiamy na cytadelę w Achalcyche. No skoro tak to niech będzie. Zamek huczy, bo w środku koncert rockowy, a nie tak jak przypuszczaliśmy na podstawie strojnego zestawu osobowego na parkingu, że kolejne wesele. Wesele i ślub pewnie i tak było, bo okazuje się, że ślubów wcale nie trzeba brać w sobotę tylko 'kak wola'. Znów nowość.
Ogólne rzecz ujmując - ot zbudowali sobie zameczek (w ramach renowacji) i to z wieloma atrakcjami. Dadaistyczny twór z wątkami m.in. orientalnymi i romańskimi, ale jak najbardziej wart odwiedzenia, choćby ze względu na widoki z wieży. Tak naprawdę to całe miasteczko na szczycie góry z ogrodami, meczetem, różnymi budynkami, dziedzińcami itp. Takie miasteczko, że jakoś się tam pogubiliśmy i ostatecznie samotnie błąkałęm się po atrakcji, aż do powrotu zmobilizował mnie sms, że czeka się.
Zmierzcha się i postanawiamy zrezygnować z innych atrakcji turystycznych i szukać raczej noclegu. Coraz bardziej leje i się błyska. W regularnej ulewie docieramy do Borjomi i z pomocą zwartych wskazówek uzyskanych na stacji benzynowej trafiamy do Leo's Homestay, który okazuje się kolejnym kultowym miejscem (wg Polaków, których tu nieoczekiwanie spotykamy).
Tzn. najpierw poprzez przerażającą klatkę schodową w kamienicy trafiamy do zupełnie mieszkania złożonego z pokoi wypełnionych łóżkami. To chyba taki standard tutejszy. Łazienki czyste, ciepła woda i internet są, cena stosowna 20GEL - zostajemy. Łóżek do wyboru i jak się tylko udaje nam rozlokować, a gospodyni przebrać pościel to pojawiają się inni Polacy, którzy czekają na podwózkę do Kutaisi na nocny lot. Wieczór kończymy wymianą doświadczeń wspomożoną winem przyniesionym z knajpy. Ponoć można tu dostać prawdziwe gruzińskie śniadanie, ale nie będzie nam dane, bo pani domu nie zdąży przed 9tą, a przecież chcemy jechać jak najszybciej, bo plan napięty. No szkoda.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (10)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
Robert Sz.
Robert Sz. - 2015-06-03 21:56
Hehe, bylem tam na kajakach (ponizej skalnego miasta plynie rzeka :-)
Pozdrawiam
 
kvolo
kvolo - 2015-06-03 22:04
Noż jaki ten świat mały :-)
 
 
kvolo
Bartosz Kwolek
zwiedził 27% świata (54 państwa)
Zasoby: 353 wpisy353 381 komentarzy381 1345 zdjęć1345 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
07.09.2022 - 07.09.2022
 
 
25.10.2019 - 25.10.2019
 
 
01.12.2018 - 22.12.2018