Geoblog.pl    kvolo    Podróże    Namibia, 2014    Dzień ostatni
Zwiń mapę
2014
05
lip

Dzień ostatni

 
Nambia
Nambia, Windhoek (Hosea Kutake Airport)
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 3232 km
 
Rano mimo braku musu i tak pobudka o 6tej. W zwyczaj nam weszło. Śniadanie i o 8:30 zwija nas niezniszczalny Ricky w kufajce i białych podkolanówkach zaciągniętych ile się da, aby dokończyć formalności z oddaniem samochodu.
Resztę poranka spędzamy w miejscu bardzo przyjemnym, zaraz za Chameleonem - Artisenal Center czy też Craft Center w budynkach starego browaru, gdzie można kupić oficjalną sztukę produkowaną ludowo i namibijsko. Zawiało Europą bardzo i wszelkimi takimi postindustrialnymi miejscami przerobionymi na kulturę. Polecamy. Na wszelki wypadek zakupy wspomagamy na targu dzikim, pod hotelem Hilton (tam, gdzie to te panie Himba z biustem i dziećmi na parkingu).
Aga nie spoczęła, dopóki nie zawlokła mnie do galerii. Przyznam, że ogólnie nie bardzo protestowałem (tylko moje nogi miały nieznaczne obiekcje), bo powiedzieć, że się było w Namibii na safari, to takie zwykłe, ale kto się przyzna, że był w Namibii w teatrze albo galerii narodowej. Wystawa ciekawa - trochę grafik, ale przede wszystkim zdjęcia Tony'ego Figuera. Estetycznie satysfakcjonujące.
Jeszcze kawa. Jeszcze lunch w browarze. Powrót do hostelu. Prysznic przedpodróżniczy. Przepakowanie. I oczekujemy na kolejne odebranie nas przez niezmordowanego i wiecznie uśmiechniętego Rickiego z naszej firmy wynajmującej 4x4. Ricky pracował jako taksówkarz w Windhoek, potem jako przewodnik w biurze wycieczkowym przy naszym hostelu, dzięki czemu zjeździł całą Namibię, a potem, gdy powiększyła się rodzina przeszedł do firmy wynajmującej samochody jako pan od wszystkiego. Odwozi nas na lotnisko, w towarzystwie swojego brata, który też leci do Frankfurtu z małą torebką zaledwie dając nam możliwość popodziwiania braterskiej pogawędki w języku damara, czyli jedynym wykorzystującym 'kliki'.
Lotnisko międzynarodowe w Windhoek im. Hosea Kutako jest mniejsze od Balic przed przebudową, a przynajmniej takie sprawia wrażenie, bo jednej poczekalni towarzyszą całe 4 bramy. Przyjechaliśmy asekurancko wcześnie, więc mamy okazję znudzić się podziwianiem go. Mimo kilkukrotnych padnięć zasilania udaje nam się odprawić, wysłać bagaż do portów docelowych i zdobyć miejsca obok siebie. Aktywności bezcłowych za bardzo nie ma gdzie tutaj uprawiać. Czas urozmaiciła nam jedynie batalia w celu odzyskania podatku, która zakończyła się ogromną klęską i ogólnym rechotem naszym i obsługi. Otóż chciałem odzyskać całe 27N$ (na kawę, jedną), ale okazało się, że opłata za zwrot wynosi 25N$. Za 2,20N$ (jakieś 70 groszy) podziękowałem uprzejmie paniom z okienka, które walczyły z systemem przez 10 minut i wydrukowały ze 4 formularze, które musiałem popodpisywać. No cóż. Kupiliśmy tylko jedną pożegnalną kawę za resztki randów, które zostały w portfelu.
Do samolotu tradycyjnie piechotą, wzbudzając zdziwienie, bo przecież zima, a my jako jedyni w krótkim rękawku. Ciekawe czy znowu usłyszymy, że 'sleeping on the floor is prohibited' czyli, że formalnie nie wolno spać na podłodze. Afryka... na pewno damy radę, nawet na siedząco.
Żegnaj Namibio. Fajnie było, choć najprawdopodobniej już tutaj nie wrócimy.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
anthem
anthem - 2014-07-10 20:50
Dlaczego nie wrócimy?
Mi się Afryka podoba i jeszcze będę chciał tutaj wrócić, choć nadal tu jestem oraz niekoniecznie do wszystkich krajów które zwiedzałem.

Panie Bartoszu prosze odp na moje pytania pod wpisem nr 1!!!
 
kvolo
kvolo - 2014-07-11 12:25
Panie Wojtku, ależ ja nigdzie nie napisałem, że Afryka nam się nie podoba. Napisałem, że "prawdopodobnie nie wrócimy do Namibii", ale poza nią - Afryka nadal wielka i ciekawa. Co nie zmienia faktu, że ja mam chyba trochę inne zainteresowania, zapewne odmienne od Pańskich. ;-)

Odpowiadając na pytania:
WIZA - Polaków obowiązuje, faktycznie dokładnie sprawdzali. Ja załatwiałem w Berlinie przez biuro podróży z Krakowa (wiza turystyczna, jednokrotnego wjazdu - 45€ opłaty dla biura). Nie wiem, gdzie można ją załatwiać w Afryce. Nie widziałem takiej możliwości na lotnisku w Windhoek.
ZWIEDZANIE - do wszystkich atrakcji trzeba dojechać samemu, więc bez własnego samochodu nie ma sensu (i chyba nie da rady, jeśli chce się to robić sprawnie). Do tego najtaniej (dużo! taniej niż nocleg w ośrodkach z domkami) wychodzi spanie na kempingach (są naprawdę dobre), więc doliczyć trzeba wynajem sprzętu kempingowego (to już niedrogie). My wynajęliśmy naszą Toyotę ze sprzętem kempingowym w komplecie za chyba 560N$ (albo 520N$) dziennie (plus opłaty za ubezpieczenie w zależności od opcji). To było poza sezonem, więc teraz może już być cena wyższa. 4x4 przydaje się tylko w niektórych miejscach, bo drogi nawet grawelowe były spokojnie przejezdne, ale teraz jest tam pora sucha. Niemniej są takie miejsca poza 'głównymi szlakami', że 4x4 jest konieczne (np.: pewne konkretne drogi były zakazane w kontrakcie za wynajem samochodu).
ZIMA - teraz pora na wyjazd była genialna. Wszyscy pojechali do Brazylii i nie było najmniejszego problemu z noclegami nawet w obleganych kempingach w parkach NWR. Poza tym to pora sucha czyli - drogi łatwo przejezdne i zwierzęta łatwe do znalezienia. Chłodno jest tylko w nocy i rano i to tylko w niektórych miejscach (np.: pustynia Kalahari), a poza nimi w miarę ciepło. W dzień - upał, jak przystało na Afrykę. Nie narzekaliśmy ;-) Jedyna wada - dzień się kończył za szybko.
Pozdrawiam i udanego błąkania się po Mozambiku :-)
 
 
kvolo
Bartosz Kwolek
zwiedził 27% świata (54 państwa)
Zasoby: 353 wpisy353 381 komentarzy381 1345 zdjęć1345 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
07.09.2022 - 07.09.2022
 
 
25.10.2019 - 25.10.2019
 
 
01.12.2018 - 22.12.2018