Geoblog.pl    kvolo    Podróże    Ameryka Południowa 2008    Boskie Swieze Powietrze
Zwiń mapę
2008
15
wrz

Boskie Swieze Powietrze

 
Argentyna
Argentyna, Buenos Aires
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 10314 km
 
Do Buenos lece, bo lubie latac. Wylot zaczyna sie od rana pakowaniem, biegiem do kantoru (w banku poniedzialkowe pandemonium), regulowaniem rachunkow i wierceniem sie w fotelu w oczekiwaniu na busa, ktory zabiera ludzi na lotnisko w Trelewie. Swoja droga dobry serwis - przyjezdza busik pod hostel i za 25$ odstawia prosto na lotnisko (Trelew to sasiednie miasto, godz. drogi), co zaoszczedza blakania sie po dworcach autobusowych itp.
Zanim busik wyjezdza z Puerto Madryn, objezdza jeszcze inne hotele, co jest dla mnie po prostu wycieczka krajoznawcza. Przygladam sie lokalnej architekturze. Jest jakos inna. W koncu jest tu cieplo i strasznie sucho (jak moze byc sucho na brzegu oceanu?!?), tak sucho, ze trawa jest luksusem, o ktory trzeba dbac i raczej dziala tu jak kwiotek na rabatce. Wiec w zwiazku z takim a nie innym klimatem domy maja sciany baardzo cienki, bez ocieplen, bez odwodnien (czasem jakas rachityczna rurka w roli rynny), bez tych wszystkich izolacji. Dodatkowo brak jakichs specyficznych korzeni stylowych pozwala na czerpanie bez ograniczen ze wszystkich form projektowych. Czyli domki tutaj sa niskie, z reguly parterowe, roznorodne dowoli. Obok czegos na ksztalt stodoly francuskiej, stoli willa z tralkami a la rezydencja USiA, a dalej igloo z gliny z komikiem wystajacym na zewnatrz. Cudnie. A najciekawiej jest na bulwarze przy oceanie. Wieeelkie okna z widokiem i widoczne za nimi albo fotele skierowane na widok albo na przyklad sztalugi malarskie. Odpal. Niestety sam bulwar absolutnie nieciekawy z tym swoim nedznym asfaltem i brakiem trawy (zupelnie inaczej niz w Czile). W centrum na tym bulwarze sa jeszcze jakies boiska na ten przyklad, ale wszedzie zamiast trawy jakies uklepane piachy.
Trase przez suche rowniny przespalem. Zas lotnisko okazuje sie takim wiekszym barakiem i robi na mnie nie najlepsze wrazenie, bo 1. jakis niby sympatyczny koles usiluje mnie orznac na 11$ przy oplacie lotniskowejm wydajac mi reszte z 6,05$ (jak ja to wykrylem w swoim otumanieniu po snie w busie to ja nie wiem), a 2. absolutnie nie mogie znalezc bramy 3, nie mowiac o bramach 1 i 2. Pozniej okazuje sie ze sa to te sciany ze szkla mlecznego, ktore sie w stosownym momencie uodsuwaja.
Cudnie ze wybralem lot. Ogolnie linii Argentynian Airlines nie polecam. Spoznili sie pol godziny. Maja nedzne jedzenie (jakas minibuleczka) i nie maja wina. Niemniej tym razem nie siedze jakims cudem nad skrzydlem i mam szanse cos szobaczyc. Pierwej widze roj jakichs robali ktore obsiadaja skrzydlo. No zabawne - bede patrzyl jak je zwiewa. I zwiewalo. Mniej zabawnie bylo jak odkrylem te same robale lazace po moim oknie wewnatrz samolotu w czasie lotu (uklony dal Goski).
Natomiast jedna powazna zaleta jest widok. Przelecielismy nad Plw Veldes (tam gdzie te wieloryby i pingwiny), a potem dookola calego Buenos Aires (wow!). Polwysep ma ksztalt takiego grzyba - wjezdza sie przez waski kawalek ladu, a potem jest szeroka ´czesc glowna´z dwoma zatokami po obu stronach. Po lewej stronie, przy wiezy obserwacyjnej jest wyspa, ktora natchnela Excuperi´ego do pomyslu weza ktory polknal slonia, taki ma ksztalt (oczywiscie z gory nie wyglada tak fajnie). Widac tez obie depresje z solniskami. Samych wielorybow nie widzialem. Piekny blekit wody i kolorowe wybrzeze. Potem po drodze bylo nudno. Szaro, buro, plasko. Coz sie dziwic - Pampa. Smieszne byly tylko jakies linie (pewnie polne drogi) tnace ten krajobraz w rowniutkie prastokaty albo jakos tak geometrycznie. I miasteczka z gory jak szachwnice - w rowniutka kratke.
Buenos boskie. Sprawnie dotarlem z lotniska krajowego do centrum. Nie wiem tylko dlaczego musialem trafic na zderzenie 2 manifestacji - jedna szla glowna aleje, a druga nacierala na nia z alei bocznej. W srodku ja... Dziekuje.
Na szczescie wymknalem sie stamtad do wybranego hostelu - Limehostel (Lima 11). Hostel przy glownej osi miasta - Av. 9 de Julio, takie aleje, tylko ze 10 pasow (7 + pas zieleni + 3). W jedna strone, zeby bylo jasne. Na osi stoi obelisk, symbol miasta ponoc. Hostel ma nastroj troche knajpy krakowskiej. Moze Kiczu? Recepcja w formie baru z drinkami, leci Chemical brothers, obok stol bilardowy. Niezle. Najlepsze w nim jest to, ze maja taras (no po prostu wyjscie na dach) z widokiem na ta aleje. Po kilkugodzinnym blakaniu sie po miescie (tu serio tancza tango na ulicy! a wiecej pozniej) spedzam tam urocza kolacje w formie flaszki wina (wiernosc concha y toro) przy pelni ksiezyca. Boskie Buenos...
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
kvolo
Bartosz Kwolek
zwiedził 27% świata (54 państwa)
Zasoby: 353 wpisy353 381 komentarzy381 1345 zdjęć1345 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
07.09.2022 - 07.09.2022
 
 
25.10.2019 - 25.10.2019
 
 
01.12.2018 - 22.12.2018