Geoblog.pl    kvolo    Podróże    Ameryka Południowa 2008    Ze stolycy do stolycy
Zwiń mapę
2008
17
wrz

Ze stolycy do stolycy

 
Urugwaj
Urugwaj, Colonia de Sacramento
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 10390 km
 
Co za dzien. Dotarlem ostatecznie az do Montewideo. Siedze w hostelu pelnym Hamerykanow, ktorzy puscili jakis durny film na pelny regulator. Leb mi wybuchnie ;-)

O malo nie zaspalem na statek, bo moja komorka, ktorej uzywam tu jedynie od czasu do czasu w sytuacjach skrajnych jako budzika lub zegarka, postanowila sie w nocy rozladowac. Na szczescie jakas resztka zegara biologicznego wyrwala mnie z wyra po 7mej, co pozwolilo mi w jakims obledzie spakowac sie i wyleciec z hostelu na metro. Przed 8ma mialem byc w porcie w siedzibie przewoznika, ktora ni huhu nie wiedzialem gdzie jest. Gdzies na jakims skrzyzowaniu (mape postanowilem inteligientnie wczesniej spakowac). Wiec na czuja, z pomoca przechodniow odnalazlem ColoniaExpress. Na pierwszy rzut zwatpilem, bo pod ich flaga prezentowaly sie malo okazale jedynie jakies spalone ruiny. Wejscie kawalek dalej, uff, zdazylem. Jakby sie komus mialo przydac - CE jest duzo tansze niz ten reprezentatywny Buquebus. Pozniej juz sprawnie: check-in, nadanie bagazu, odprawa argentynska, odprawa urugwajska, autobusem przez port na nabrzeze, zaladunek na wodolot. Siedze (nie ma nikogo to sie laduje na miejsce w pierwszym rzedzie, widokowym). Ruszamy. Atrakcyjne widoki Buenos powoli gina. Caly bajer polega na tym, ze wlasciwie przeprawiamy sie przez rzeke, ktora co prawda wyglada na mapie jak zatoka, ale woda w niej slodka. I na tej rzece po chwili przestaje byc widoczny jakikowiek brzeg... Wodolot bardzo OK. Wygodne siedzenia, panele plazmowe, nawet ´djutifri´ sie rozlokowalo gdzies z tylu. Oczywiscie mi sie kimnelo i te 50 min minelo momentalnie. Wyladunek w Colonia de Sacramento. Clo skonfiskowalo mi 2 jablka, ktore dzielnie gwizdnalem w hostelu w ramach sniadania na wynos. A co, nalezalo mi sie!
Na brzegu sprawnie znajduje informacje turystyczna (kiosk naprzeciw wyjazdu z dokow, obok hertz chce mi pozyczyc samochod), pozyskuje mapke, laduje wielki plecak do lockera na dworcu autobusowym i pre do starej czesci miasteczka. Jeszcze bankomat. Znow nowa waluta, znow inne przeliczanie (jakie?!).
Colonia to troche wieksze miasto, lecz turystycznie ciekawa jest jedynie jest starsza, kolonialna czesc, ktora na szczescie lezy w poblizu i dworca autobusowego i promowego (reszta miasta lezy bardziej na polnoc). To chyba najbardziej uroczych miejsc jakie tu widzialem. Gdy dochodze do glownego placyku tej starej czesci jest tu zupelnie pusto, slonce grzeje, knajpki sie nie zdazyly nawet porozkladac. Gdyby mi ktos powiedzial, ze to jakas Portugalia (w ktorej nigdy nie bylem), to w najlepsze uwierzylbym. Wlasciwie wszystkie miejsca, w ktorych bylem, to poluczyny po swietnosci z czasow kolonialnych lub okresu silnych kontaktow z Europa. Tu jest turystycznie, znaczy czysto i przyjemnie i na kazdym kroku stoliki na uliczkach. Domki takie male i kolorowe i czesto kamienne, kryte dachowka, bruki, palmy, a na tych palmach dra sie zielone papugi. Ruiny bastionu, dwa kamienie po klasztoze jezuitow, jedna uliczka nazywa sie uliczka Westchnien. Dzielo Portugalczykow.
To sie rozkladam na sniadanie w jakiejs knajpie (nowosc - przy kazdym stoliku na zewnatrz jest malutki kosz na smieci). Zycze sobie la chivito czyli taki lokalny hamburger (wyczytalem w przewodniku ze to urugwajska specjalnosc, postanawiam sie wprawiac). Zadziwiajace. W buleczce, troszeczce slodkiej, zmiescilo sie trochie salaty i pomidora, wielki plat wolowiny z grilla (cienki i pyszny), jajko sadzone, troche szynki i sera zoltego. Na szczescie spieli to wykalaczka... Chyba cos mi sie stalo, bo w przeciagu 12 godzin zezarlem 2 wieki platy wolowiny. Na podstawie dwuwalutwego rachunku (pesos argentynskie tez biero) szacuje wartosc peso urugwajskiego.
A potem zjawily sie wycieczki szkolne, wiec postanowilem sie ewakuowac. No i poblakalem sie po tych uroczych ulyczkach, poblakalem, ale poniewaz nie jest tego az tak wiele, to zdazylem na wczesnopopoludnioby autobus do Montevideo.
Ta czesc podrozy, ktora nie przespalem pozwolila mi zobaczyc, ze Urugwaj jest troszka podobny do polnocnej Polski - plasko, troszke pofaldowane, troche lasow. I gdyby nie zupelnie inna organizacja infrastruktury to uwierzylbym. Niemniej pasy autostrady sa na lekkich walach, bez fos po bokach i tych barier. I sa z betonu. I oczywiscie domy inne (klimat cieply). No i sie nie nabralem na to Mazowsze. Z nowisci tu jest troche bardziej zielono, jakby poozna wiosna.
Pierwotnie wydalo mi sie, ze ludzie sa malo przyjazni, ale pozniej jakos poszlo. W autobusie okazalo sie, ze staruszek, ktorego zapytalem o Plaza Independiencia (niby ze centralny, ale tu wiele placy jest) jest ex-Slowakiem. A pod hostelem jakas segnora zaczela mi je usilnie pokazywac. Hostel znalazlem sprawnie, zmienil nazwe, ale byl gdzie mial byc. Dziwnie wygladal - wieeelki hal z waskimi, kretymi, zeliwnymi schodami na pietra. Na antresoli 3 komputery. Na srodku pare stolow, z tylu kuchani, z boku sala z telewisorem i kominkiem i sofami. Fajo. Pokoj chyba znow z hamrykanami sadzac po smrodzie i burdelu (wszedzie skarpetki). Jak sie okazalo, pozniej prawie nikt sie nie zjawil (poza Kanadyjczykiem, ktory sprawnie zasnal z klapkami na oczach). Za to na drugi dzien obudzily mnie odglosy smarkania nosa w lazience. Tlumne. Jakby wszyscy po kolei pod kranem... Jakis zwyczaj?
A potem sie blakalem i blakalem. W ramach kolacji w koncu sie zlamalem i nabylem 2 wielie ciacha. Pierwsze w czasie wyprawy, nalezy mi sie! Niestety nie pomyslalem i ne byly to tradycyjne urugwajskie bezy z nadzieniem cytrynowym, ale tez pyszne. Zezarlem na lawce na placu obserwujac nielicznych przechodniow. Jakos tak pustawo.
Jutro rano Montevideo raz jeszcze, a potem dalsza podroz.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (7)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (3)
DODAJ KOMENTARZ
Narcyza
Narcyza - 2008-09-18 22:55
prosze to i te 300 kg wolowiny co to jest w Gierlozy jakos pochlonisz - na litosc bosko bo bedziesz Dambo
 
MilamberKr
MilamberKr - 2008-09-19 13:32
A my z Miśkiem to sie martwimy, ze po powrocie przez jakiś czas nie będziemy mogli mówić do Bartka - "Gruby":) bo jak to po wyjazdach, wróci jako przecinek. Wiec te stada z Gierlozy mogą być przydatne:)
 
MilamberKr
MilamberKr - 2008-09-19 13:43
I jak to tak można przespać podróż wodolotem - no ja bym nie mógł:). Widzę ze pomijasz główne atrakcje:) POzdrowionka!!
 
 
kvolo
Bartosz Kwolek
zwiedził 27% świata (54 państwa)
Zasoby: 353 wpisy353 381 komentarzy381 1345 zdjęć1345 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
07.09.2022 - 07.09.2022
 
 
25.10.2019 - 25.10.2019
 
 
01.12.2018 - 22.12.2018