Geoblog.pl    kvolo    Podróże    Patagonia, 2016    Dzień 1: Do parku Torres del Peine
Zwiń mapę
2016
13
lut

Dzień 1: Do parku Torres del Peine

 
Chile
Chile, Las Torres
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 2950 km
 
Wracamy 17tego. Mamy nadzieję... ;-)
Prognoza pogody: najpierw ma lać cały czas, potem wieje 100km/h, a potem może spadnie śnieg... Cudnie :-| A my na kemping...
A było to tak:

Otwieram ucho w ciemnym pokoju u Hermenegildy i co słyszę? Właściwie nie wiem co slyszę bardziej - łomot ulewy ze wspomaganiem huraganu, czy też łomot wszelkiego rodzaju woreczków i reklamówek pakujących się współlokatorów (turków). Oba wyjścia deprymujące. Aczkolwiek my do Parku jedziemy autobusem popołudniowym i są jeszcze szanse, że ulewa ustanie (z której to szansy, jak się później okazuje ulewa skorzystała), niemniej i tak nastawia nas na zrewidowanie zabezpieczeń przeciwwodnych (Kup pelerynę, bo zginiesz niewątpliwie!!!).
Generalnie są dwie tury wypychania tam turystów - jedna ok. 8mej, druga - ok. 14:30, a jedzie się tam ok. 2 godzin. Czyli mamy pół dnia - trzeba kupić jeszcze jakieś jedzenie, odebrać pranie, zanieść rzeczy do schowka w Erratic Rock i zostaje się trochę włóczenia po mieście. Na uspokojenie kupiłem sobie wielką tablicę czekolady z migdałami. Za bezcen, ale na pewno dobrze będzie dobrze działać na uspokojenie (o wartościach kalorycznych nie wspominawszy).
Włóczenie się po mieście wypełniamy dzielnie kawą (mate w przypadku Agi) w sprawdzonej wczoraj naleśnikarni (na nic więcej nas nie stać, bo kasa wyliczona co do peso). Bardzo elegancko. A przy okazji poznajemy Ukraińca Bogdana z Moskwy, który studiował w Warszawie (i dlatego mówi po polsku, więc się dosiadł), a w ogóle to mieszka w Stanach i przy okazji rozmowy z nami siorbiącymi kawę zeżarł wielki deser lodowy. Biegniemy na autobus.
Pobyt w parku jest drogi jak cholera (oczywiście ceny dla obcokrajowców są znacznie wyższe niż dla chilijczyków, ale nawet dla nich jest drogo). Są hostele (refugio) - 50-60USD. Na szczęście nie ma miejsc. Nocleg na płatnym campingu z pożyczeniem namiotu (no przecież nie chce nam się nosić) wychodzi ok. 25USD. Już znośniej. Najdroższe jest jedzenie (no przecież nie chce nam się nosić) - obiad (dwa dania z deserem) + śniadanie + lunch box na drogę (kanapka, owoc, czekolada i baton zbożowy) wychodzi ok. 60USD. Ogólnie zorganizowana wycieczka z wyżywieniem i spaniem w schroniskach wychodzi ok. 750USD, a ze spaniem na campingu - ok. 500USD. Włosy dęba stają.
Myśmy sobie zorganizowali spanie na campingach z częściowym wyżywieniem (bo w jednym miejscu nie było) za ok. 250USD w sumie (w tym cena wjazdu do parku 18000peso, katamaran powrotny 15000peso i chyba nawet dojazd 12000peso). Delikatnie rzecz nazywając - pragmatyzm cenowy.
Idziemy na trasę klasyczną - W (jest jeszcze O i Q oraz zlokalizowaliśmy możliwość zrobienia C). Oczywiście idziemy w odwrotną stronę niż jest sugerowana, czyli idziemy ze wschodu na zachód. Trasa W w swoich 'pionowych liniach' pokrywa najciekawsze miejsca widokowe - wejście pod Torres del Peine, wejście do Doliny Francuskiej i podejście pod lodowiec Grey. Zaś śpi się 'w dolnych częściach' literki W.
Nasz plan (jeden z wielu możliwych) to:
dzień 1 - dojazd i dojście do campingu Las Torres (nocleg - camping Las Torres)
dzień 2 - podejście na punkt widokowy pod Torres del Peine (nocleg - camping Las Torres)
dzień 3 - przejście do campingu Las Frances wzdłuż jeziora Nordenskjoeld (nocleg - camping Las Frances)
dzień 4 - Dolina Francuska i przejście do Grande Peine (nocleg - camping Grande Peine)
dzień 5 - podejście pod lodowiec Grey i powrót wieczorem do Puerto Natales
Taki plan oznacza to, że pod górę idzie się z plecakami 'lekkimi' (bo reszta dobytku zostaje w namiocie), a przenosiny między schroniskami z placakami ciężkimi przechodzi się trasami w dolinach bez wspinaczek.Brzmi niewinnie, ale oczywiście nie dało się tak normalnie.
(W Base Camp usłyszeliśmy o ciekawej alternatywie zaczynając z drugiej strony. Woleliśmy iść z zachodu na wschód, ale nie można było zarezerwować namiotów na campingach w interesującym nas terminie).
No więc jedziemy do tego parku. Widoki ładne (zwłaszcza zaraz po wyjeździe z Puerto Natales, a potem już pampa patagońska, czyli szaro i pusto). Wjazd do parku. Przepompowanie przez wejście - formularz, opłata, odebranie mapki, odebranie bagażu i sio na szlak.
Jest shuttle bus dowożący do Las Torres za 2800peso, ale postanowiłem zaoszczędzić na magnes na lodówkę i idę piechotą. Ciągnąc za sobą dziewczyny. Oczywiście mam nadzieję, że nikt nam nie zwinie naszych zarezerwowanych namiotów, bo już późno, ale staram się nie wpaść w panikę. Po 7km docieramy do właściwie miasteczka Las Torres (są tu ze 3 schroniska, baza kopuł do spania takich marsjańskich oraz nasz camping). Nasze namioty są - pod drzewkiem obok siebie. Ja śpię z butami i plecakami, dziewczyny osobno. Uff... No tośmy doszli.
Kolację serwują (na podstawie talonów, które nam wydano przy rejestracji) w schronisku po drugiej stronie koryta rzeczki, której chwilowo nie ma. Udało się dostać miejsca przy oknie i zadowoleni dostajemy wielki kawał mięsa (czort wie z czego) na quinoa. Do kompletu dopada nas gadatliwa brytyjka Mags, która bohatersko (i z obrzydzeniem) oddała mi swój deser (arroz con leche). Mags podróżuje z koleżanką ze szkoły Sheilą (i tu skojarzenia z owieczką Sheilą - mistrzynią w oddawaniu runa, o czym wiemy dzięki pracy naszego KaOwca - Danuty).
Spanie - znowu towarzyszy nam śpiewająca gitara, którą ktoś uciszył dopiero po dwu godzinach. Oczywiście to przespałem. Jednak nie boję się biwaków ;-)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (8)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (6)
DODAJ KOMENTARZ
WS
WS - 2016-02-11 09:17
Panie Bartoszu, czyżby do Peru Pan zmierzał?
To może się spotakamy?
 
kvolo
kvolo - 2016-02-13 02:17
Nie, nie zmierzam (choć kierunek może i dobry) - planuję zabawić w Patagonii ile się da ;-)
 
Krysia
Krysia - 2016-02-18 13:06
Gdzie Was wcięło? Mam nadzieję, że to tylko przerwa w dostępie do internetu.
 
monisza
monisza - 2016-02-20 13:33
Jesli ta cisza jest wynikiem braku dostepu do sieci to tylko wam mozna pozazdroscic wolnosci i przestrzeni :-). Napelnijcie (zasmogowane) pluca patagonska bryza a na opowiesci poczekamy...
My juz po przeprowadzce. Dziwnie... U notariusza mnie zatkalo i oczy zrosilo ale poza tym wszystko sprawnie poszlo. Dbaj o nasza Age! Czekamy tu na nia, Leon chce jej nowy pokoj pokazac, ktory "na pewno polubi" i zabrac na spacer po mostku ;-)... tak wiec atrakcji po powrotcie ciag dalszy;-)... Buziaczki!
 
kvolo
kvolo - 2016-02-21 01:27
Żyjemy. Utknęliśmy w El Chalten, gdzie łącze satelitarne i zwariować idzie. Acz z drugiej strony, to nie ma czasu, żeby siedzieć przy komputerze. Tzn. szkoda tego czasu. A po parku Las Torres błąkaliśmy się całe pięć dni bez żadnego kontaktu cyfrowego. Uściski z końca świata.
 
Michau
Michau - 2016-02-24 09:13
...ale Wam doooobrze... :-) bizi
 
 
kvolo
Bartosz Kwolek
zwiedził 27% świata (54 państwa)
Zasoby: 353 wpisy353 381 komentarzy381 1345 zdjęć1345 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
07.09.2022 - 07.09.2022
 
 
25.10.2019 - 25.10.2019
 
 
01.12.2018 - 22.12.2018