Geoblog.pl    kvolo    Podróże    Patagonia, 2016    Wstydliwy Fitz
Zwiń mapę
2016
22
lut

Wstydliwy Fitz

 
Argentyna
Argentyna, Monte Fitz Roy
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 3394 km
 
Dzisiaj ma być oczekiwane polepszenie pogody, więc dzisiaj Fitz Roy choćby (za przeproszeniem) skały srały... W El Chalten o poranku nie najpiękniej, ale z biegiem dnia ma się zrobić słoneczna i bezwietrzna pogoda. Oczywiście na trasie okazuje się, że o ile w tej turystycznej osadzie może być niebieskie niebo, to w górach parę km dalej może w najlepsze padać śnieg i wiać w cholerę. Tiaa...
10km trasa jest przepiękna! i zakończona szaleńczym i stromym podejściem, ale to za chwilę. Na razie punkt widokowy. I tutaj - podobnie jak przy Cerro Torre - kolorowy obrazek obiecujący cuda i szara ściana za nim. I tak tam pójdziemy. Trasa jest dużo piękniejsza niż ta do Torre Cerro.
Docieramy na obiecane pierońskie podejście. Godzinę w górę po skałach. I oczywiście spotykamy w połowie nikogo innego tylko Sheilę i Mags. Trzeba mieć power, żeby tam się wspiąc, a potem jeszcze zejść. Do tego jeśli pada śnieg. No tak trochę. Aga gdzieś zostaje w tyle, my z Danutą docieramy pod docelowe jezioro de los Tres i... nie widać Fitz Roya. Wszystkie wyższe szczyty w chmurach (choć za plecami mamy błekitne niebo). Szlag by to... Siedzimy dzielnie w upiornym zimnym wietrze (a jakże) i trochę się przejaśnia. Trochę. Przeżywamy dzięki termosowi Danuty. Jest tak zimno, że nawet herbata znacznie wystygła. W końcu schodzimy i znajdujemy zmarzniętą Agę na samym początku podejścia. W sumie fajnie tutaj. Zwłaszcza fajnie musi być na campingu u podstawy Fitz Roya. Poranna kawka z widokiem na szczyt. O ile oczywiście szczyt jest łaskaw się ukazać. Heh...
Wracamy akurat na tyle wcześnie, żeby szybko wskoczyć pod prysznic i zdążyć na kolację z Sheilą i Mags w Cervecerii. Oczywiście od progu drze się do nas szalony Marcinek. Jest tylko Sheila, bo Mags ponoć niedomaga. Tym razem mimo znajomości i tak czekamy dość długo na stolik, wtłaczając w siebie popcorn i piwo. Czekamy na tyle długo, że Mags (która wypełzła z łóżka w hostelu Fitz Roy (a jakże) naprzeciwko i zajrzał zlustrować sytuację. Jesteśmy tak atrakcyjni, że decyduje się porzucić chorowanie i jednak do nas dołączyć. Pożegnalne locro. Przed rachunkiem (oj) szalony Marcinek prosi o kontakt do mnie (przyjedzie do Krakowa?! czy jak?). Chyba zostaliśmy celebrytami... Żal wielki, ze to ostatni wieczór tutaj.
W hostelu pełno Izraelitów, obsługa przewraca oczami, a w kuchni turystycznej stosy niedomytego naczynia. Spalonym olejem śmierdzi nieprzerwanie. Wciąż nie daje się polubić tego miejsca. Idę regulować należności i coś się nie zgadza z rachunkami. Jakoś podejrzanie drogo wychodzi bookowanie przez Booking.com. Normalna cena wychodzi taniej (na szczęście za ostatnią noc dostaliśmy dużą zniżkę, pewnie przez wpis do książki zażaleń), a ponadto słyszałem, że komuś oferowali cenę nie 17USD tylko 15USD. Trudno ogarnąć to zakręcone miejsce (nie polecam zdecydowanie). Acz, jeśli ktoś chce to można spróbować do nich mailem na contacto@chaltentravel.com. ChaltenTravel oferuje przejazdy przez Route 40 do Barilloche w wydaniu 2x12 godzin. Potem dowiadujemy się od sympatycznego Francuza, który wygląda jak Irlandczyk, do któego dosiadła się Dana, że są już przejazdy w wydaniu 1x24 z oprowiantowaniem na pokładzie. No skoro wyasfaltowali se route 40, to całkiem możliwe.
Dzisiaj śpi z nami jakiś Tajwańczyk (chyba). Po paru dniach dziewczyny mnie uświadamiają, że właściwie to był Nowozelandczyk...
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (17)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
kvolo
Bartosz Kwolek
zwiedził 27% świata (54 państwa)
Zasoby: 353 wpisy353 381 komentarzy381 1345 zdjęć1345 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
07.09.2022 - 07.09.2022
 
 
25.10.2019 - 25.10.2019
 
 
01.12.2018 - 22.12.2018