Geoblog.pl    kvolo    Podróże    Azory, 2016    Przywitanie orkiestrą dętą
Zwiń mapę
2016
16
maj

Przywitanie orkiestrą dętą

 
Portugal
Portugal, Praia (Graciosa)
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1815 km
 
Rano czyste niebo i palące słońce zachęcają nas do szybkiego zwiedzenia samego Velas, skoro wczoraj po wyspie hasaliśmy. Łuk skalny przy brzegu, plac miejski parkowy, brukowany mozaikami deptak, zakupy. W markecie okazuje się, że Marysia posiała komórkę Rafała... Zgrzytanie zębami, łzy, histeria. Ostatecznie znajdujemy komórkę w mojej kieszeni - wylądowała tam, gdy robiłem dziewczynom zdjęcie w skoku przy łuku... I w swojej sklerozie zdążyłem jeszcze komórkę tą Danucie zaoferować, że niby to jej i nie pojąłem, dlaczego tak się nad sałatami zadziwiła. Czas brać lecytynę...
Jeszcze powrót z siatami przez centrum i wypływamy. Pogoda faktycznie jak żyleta. Na żaglu ciągniemy 5 węzłów. Płyniemy wzdłuż wyspy. Mijamy 3 żółwie (unoszące się na wodzie kamienie, które nurkują, gdy się do niech podpływa). Nas mija ławica delfinów, które przez moment skaczą dookoła jachtu lub płyną tuż za sterem.
Z własnej woli zakotwiczam w kambuzie i robię mielone. Udaje mi się ich usmażyć ze 14 w kołyszącej się łajbie, co przypłacam solidnym łamaniem w plecach od zapierania się nogamy i renkamy czego się da, żeby się nie wykopyrtnąć razem z patelnią z wrzącą oliwą. Chyba też wyszły, bo Marysia bez zbędnych dyskusji dojadła kotleta bez dodatków, gdy pani kapitan zarządziła koniec panoszenia się z garami i talerzami, bo dochodzimy do portu.
Na Graciosa nie ma mariny, więc mamy zatrzymać się w porcie rybackim. Możliwość taką trzeba wcześniej uzgodnić i miała to dla nas zrobić sympatyczna przedstawicielka armatora, która oddawała nam jacht. Jednak okazuje się, że nie za bardzo jest dla nas miejsce. Najpierw jakieś żaby się nie zgadzają, żeby się dopiąć do ich burty. Potem z trudem się przyklejamy do jakiegoś kutra, ale przybiega właściciel i tłumaczy, że nie ma problemu, ale on o 5tej rano wypływa na połów, co popiera zestaw przygotowanych haczyków (po których o mało się nie przebiegłem przy przybijaniu, opłacając to zjebą od kapitana, że kto na manewry boso wychodzi?!). W końcu pan rybak wskazuje nam inny kuter, który rano nie wypływa i gdy udaje nam się do niego przykleić przychodzi razem z dwoma właścicielami tego kutra i chyba ich żonami i dziećmi, którzy spokojnie sprawdzają czy się dobrze przypięliśmy, coś tam poprawiają i nawet prąd oferują, tyle, że nasze wtyczki nie pasują. Mili ludzie i w ogóle tacy bez spiny. Toć trza sobie pomagać.
W końcu, po tym całym zamieszaniu wstępnych i cumowniczym, zdajemy sobie sprawę, że w centrum miasteczka Praia, czyli całe 100m od nas, gra orkiestra dęta. "Ha ha ha! Na nasz przyjazd grają!" Najwyraźniej obchody świąt w pełni. Ruszamy na spacer w miasto.
Miastem to trudno nazwać - linia niskich domów wzdłuż brzegu, domów opustoszałych, gdyż wszyscy na festynie na cześć bodajże Ducha Św., którego kult na Azorach wyjątkowo kwitnie i trafiamy na apogeum obchodów. Na placu przy kaplicy zmontowano małą scenę. Ludzie zlegają w mniejszych lub większych gromadach dookoła, głównie przy ścianach domów. Niektórzy coś konsumują. W kaplicy (zapewne Ducha Św.) spoczywa stos bochenków chleba, które po kolei ludzie odbierają, odhaczając się chyba na jakiejś liście. Zaś na scenie trwa licytacja różnych produktów spożywczych. Np.: żaby, które nie pozwoliły się nam do nich dopiąć do jachtu zakupiły jakiegoś kraba. Czy zjadły i czy był dobry nie jesteśmy pewni, bo na drugi dzień ich nie możemy dostrzec nigdzie. Więc spacer brzegiem w jedną stronę (kilka specyficznych starych wiatraków zamienionych w pensjonaty), w drugą stronę (mur nad zasypaną glonami plażą) i wracam na łódkę, bo mnie plecy od tego gotowania akrobatycznego bolą. Zresztą pogoda i tak nie zachęca. Po drodze spotykam jednego turystę. Na plecaku ma naklejkę z lotniska. I tyle by było życia turystycznego na tej małej i nieuczęszczanej wysepce.
Kolacja zostaje nam okraszona rytmami Abby z 'Mamma Mia' granymi przez lokalną orkiestrę na nie odwiedzonym przez nas odpuście. Dość ciekawe to przeżycie muzyczne :-)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (17)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
kvolo
Bartosz Kwolek
zwiedził 27% świata (54 państwa)
Zasoby: 353 wpisy353 381 komentarzy381 1345 zdjęć1345 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
07.09.2022 - 07.09.2022
 
 
25.10.2019 - 25.10.2019
 
 
01.12.2018 - 22.12.2018