Geoblog.pl    kvolo    Podróże    Ameryka Południowa 2008    Goraco
Zwiń mapę
2008
24
wrz

Goraco

 
Argentyna
Argentyna, Córdoba
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 13270 km
 
Cordoba jest dla mnie tym w Argentynie, czym Arequipa w Peru. Cieplo, slonce, jakas taka pozytywna wibracja. Ale moze to kwestia nastawienia i odetchniecia po podrozy. Tak bardzo chcialem tu przyjechac.

W krajach takich jak Chile czy Argentyna podroz autobusem to zupelnie cos innego niz w Polsce. Tutaj podroz to nie 2-3, moze 5 godzin, ale 10, moze 15 albo 24. Niewinny centymetr na mapie moze okazac sie calym dniem podrozy w autobusie. I bez wzgledu na to, jak wygodny on jest (a wygodny jest, takich autokarow w Polsce nie mamy, ani semi-cama, ani coche cama, ktore rozkladaja sie tak samo, a roznia sie jedynie szerokoscia), wiec bez wzgledu na to jak wygodny on jest, zabiera nam i tak dzien podrozy, dzien uwiezienia w jednym fotelu i spania albo gapienia sie w okno.
Budze sie w moim najwygodniejszym fotelu swiata o swicie. Zlewam przepiekne kolory switu, spie dalej. Chrzanic piekno swiata, jak na oczy nie widze. Drugi raz budze sie w jakims Federal, czyli jak dla mnie to w tzw srodku niczego. Za oknem dystrybutor paliwa i kibel (bo na pewno nie toaleta). Rozprostowuje kosci przeszczesliwy, ze to juz Argentyna, ze siedze w autobusie do wymarzonej Cordoby (sam nie wiem co mnie tak na nia naszlo...) i ze wszystko jakos tak po kolei. Uff...
Na pokladzie dystrybutor z kawa. Slodka straszecznie, ale co mam marudzic. Za chwile pan steward zaczyna serwowac sniadanie w tajemniczych papierowych torebkach wielkosci sandwicha. Po otwarciu torebki rozbolaly mnie zeby. Bylo tam ciastko z kajmakiem, 2 cukierki, paczka drazy i paczka herbatnikow. Dla odzyskania rownowagi przeplukalem usta woda, zeby nie zwariowac, schowalem to sniadanie, zeby go nie widziec i wzialem sie za przmycone jablko. Wtedy na przemyconym jabku odkrylem naklejke ´Frutas Patagonia`. Moj przemyt okazal sie byc tylko repatriacja. Przynajmniej jablko zostalo pozarte na ojczystej ziemi.
Za oknem plasko znow. Plasko i juz nie zielono, ale sucho strasznie. Drzewa potrafia byc bezlistne i tak pokrecone, ze zaluje, ze nie mozemy stanac, bym mogl zrobic im troche zdjec. Czasem pasa sie stada czarnych krow, niekiedy koni, a pilnuja ich gauchos juz nie na koniach, ale w landroverach. Czasem pola po pszenicy. Czasem zbior slomy. Niekiedy zdarzaja sie zagrody. Proste z wiatrakami takimi jak na amerykanskich filmach. Czasem samochody, takie starem jak garbusy. Albo takie stare ciezarowki. Ale rzadko, bo tu juz nowoczesnosc. Mijamy wiele TIRow, niekiedy zapchanych krowami. Zapewne wioza je na hamburgery.
Nas natomiast uraczono seria filmow apokaliptyczno-ekologicznych. Pierwej Happening, jak to drzewa mordowaly ludzi. Pozniej Kaw, jak to ptaki mordowaly ludzi. Rozkoszne. Ratuje sie ksiazka. Jakie to romantyczne jezdzic po Argentynie czytajac Cortazara...
Do Cordoby przyjezdzamy po poludniu. Nie wiem kiedy, bo nie mam zegarka i ta podroz dla mnie trwala i trwala. Na dworcu jest informacja turystyczna i szybko dostaje mape, dowiaduje sie co i jak i gdzie pozniej bilet i w przeciagu pol godziny jestem w hostelu.
Hostel najtanszy ze wszystkich dotad (28$ pesos ze sniadaniem) i jest w polowie drogi miedzy dworcem a centrum. Super. Uczlowieczanie czyli golenie i prysznic (po przeszlo 30 godzinach z przerwami podrozy autobusem to jak zbawienie!), ciuchy do pralni i marsz na zwiedzanie.
Cordoba jest super. Moze to kwestia nastawinia, bo tak bardzo chcialem tu przyjechac nie wiedziec dlaczego, ale na pewno cos w niej jest. Przede wszystkim cieplo tu i slonce. I duzo mlodych ludzi, bo to miasto uniwersyteckie. Nawet nazywa sie ja czasem ´La Docta´czyli uczona. Przyjemne place z palmami. Duzo kolonialnych kosciolow i budynkow (bez konkretnego najwazniejszego zabytku). W centum wlasciwie same deptaki dla pieszych a nie ulice. A dopiero wokol tej strefy aleje z nowoczesnymi wysokimi budynkami. Nie twierdze, ze wszystko super hiper, ale jakos tak przyjemnie.
Gdy dochodze na plac San Martin wladowuje sie w pochod ze spiewami i figurka Maryi w kwiotkach. To sie oddalam i usadawiam i racze kawa i gapie na tych ludzi, na te palmy i ciesze sie i patrze jak to tu jest, jak przeplywa. Zamowiona do kawy Mufalda okazuje sie byc slodkim rozkiem z szynka i serem na cieplo...
Wiele osob siada, zeby cos malego wypic, przekasic. Przy stoliku obok dwoch starszych panow pije ekspresso, dalej podeszle paniuse zlopia jakis sok, a obok mlode panny piwo. Ktos chce mi cos od czasu do czasu wcisnac - jakas gazete, jakas kartke. Jak u nas. Moze u nas nie ma tych tlumow starszych ludzi, ktorzy wychodza na moment do cafe, by przy malym stoliku wypic mikro-cos i omowic najwazniejsze sprawy swiata. Takie bary kojarza mi sie nie wiedziec dlaczego z Heszpania i Kuba zarazem. Bardzo sie ciesze, ze tu jestem.
Poszedlem dalej na spacer, na drugi koniec placu i... wladowalem sie w ten sam pochod ze spiewami i figurka Maryi w kwiotkach. Tym razem juz jakies kazanie. Kazanie konczy sie okrzykami Viva la Patria! Viva Signora de la Merced! I nie rozumiejac dlaczego miesza sie tu ojczyzne z Pania Milosierdzia mam okazje wysluchac hymnu argentynskeigo w wydaniu wojskowo-ludowym, tzn. orkiestra nadaje melodie, tlum slowa. Hymn dziwny - mieszanina kawalkow smutnych i zywszych. Niestety slow nie rozumiem. Calosc konczy sie skandowaniem o tej ojczyznie i machaniem, czym kto mial, glownie chusteczkami. No co kraj to oczyczaj, ale takiego wybuchu patriotyzmu to w Polsce nie widzialem. Tak czy inaczej dzieki spedowi switecznemu znalazlem kantor. Zamkniety.
Reszte wieczoru spedzilem blakaja sie po ulicach. Bardzo mnie sie tu podoba, nie wiedziec dlaczego.

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (3)
DODAJ KOMENTARZ
jarekch
jarekch - 2008-09-25 11:22
no witam, wreszcie i ja zawitalem na tegoz tak szeroko reklamowanego bloga. zanim sam kiedys wypuszcze sie w te rejony poczytam o Twoich wrazeniach. brakuje mi tu tylko zdjec ;) pzdr
 
kvolo
kvolo - 2008-09-25 14:05
¡Hola! Jarek. Ja nic nie wiem o reklamie :-) Ciesze sie, ze zajrzales i pozdrawiam na ta okazje. Zas zdjec troche jest, ale przy niektorych wpisac. DoZo.
 
jarekch
jarekch - 2008-09-30 12:57
no widzisz, a reklama jest ;)
zdjec faktycznie zamiesciles pare ale jak dla mnie malo, czuje niedosyt wielki. najbardziej mi si epodobaja fotki z miast z tymi kolorowymi budyneczkami. kolorystyka jest przechuj zajebista. no innego okreslenia choc bym nie wiem jak dlugo myslal to nie wymysle. po prostu bomba. pejzarze tez mi sie podobaja ale jednak nie ma jak przestrzen miejsca, ale taka alternatywna w stosunku do naszej. no i ten samochod zarosniety drzewem i ta para tanczaca chyba tango (chyba bo znawca tanca to ja nie jestem) na ulicy. niesamowity klimat. mam nadzieje ze wiecej takich fotek zrobiles. najmniej do mnie przemawiaja zdjecia wodospadu. ale np ten uroczy kolorowy hostel jak z bajki... rozkosz
 
 
kvolo
Bartosz Kwolek
zwiedził 27% świata (54 państwa)
Zasoby: 353 wpisy353 381 komentarzy381 1345 zdjęć1345 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
07.09.2022 - 07.09.2022
 
 
25.10.2019 - 25.10.2019
 
 
01.12.2018 - 22.12.2018