Geoblog.pl    kvolo    Podróże    Peru, Boliwia 2007    Znow Titicaca, ale inaczej
Zwiń mapę
2007
06
wrz

Znow Titicaca, ale inaczej

 
Boliwia
Boliwia, Copacabana
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1781 km
 
Wieczor poprzedni faktycznie zakonczyl sie milo. Na pozegnanie spotykamy sie ze soba, z ludziami z trakkingu i przewodniczka Luce w knajpie w Arequipie. Niestety nie widze na oczy i druga czesc wieczoru w pubie irlandzkim sledze jako zombie (choc milo i w ogole). Jeszcze pakowanie. Wyprane spodnie znow sa waskie, choc wczesniej zaczely troszke sie zsuwac z pasa i nabyly koloru ciekawego - khaki z wzorem moro.

Za to dzis. Za to dzis, jak zwykle zaczelo sie wczesnie bo o 5.01. Artur zebral sie podejrzanie sprawnie. Pewnie dlatego, ze jednak chcial zlapac ten lot do Limy. Zegnamy sie zwiezlle. My wychodzimy 5 min pozniej i zaczyna sie nasza pielgrzymka do Boliwii. Najpierw autobus zwykly (kupujac zgubilem 20soli, ktore pozniej znalazlem, w ´ukrytej kieszeni´). Widoki piekne (choc widzimy je po raz 6ty). Zauwazam, ze niebo jest tu blizej ziemi, chmury tuz nad glowa - dziwne to uczucie doprawdy. Do Puno docieramy po prawie 6 godz. (wliczajac pol godzinny postoj w miejscy typu ´middle of nowhere´, gdzie jak sie okazalo trzeba bylo naprawic autobus). Puno tym razem ukazuje sie w sloncu, na Titicaca nie ma glonow, jakies takie ladniejsze, ale cieszymy sie ze nie bedziemy sie tu zatrzymywac. Dosiada sie do nas gosc (tzn. odwraca na przednim siedzeniu). Gawarim nawet sympatycznie o Polonii, jedzeniu itepe W efekcie pokazuje nam, ze nie musimy w Puno czekac na autobyc liniowy do Copacabana, tylko sa lokalne, za grosze, 300 m dalej. Ten lokalny okazuje sie byc ´combi´, czyli wanem z miejscami dla 12 osob i miejscami na bagaze na dachu. Folklor, ale wsiadamy (ja nawet chetnie bo lubie takie przygody w atmosferze autochtono). Siedzimy stloczeni w kacie busa i dosiadnieci przez solidna, acz niesamowicie wesola pania, ktora napierdala sie z naszego polskiego i tego ze nie rozumiemy po heszpansku. Droga wzdluz brzegu Titicaca - trudno sie przyzwyczaic, ze to nie morze - widok hipnotyczny i piekny. Lukasz domaga sie tylko widoku krzywizny ziemi, jednak horyzont titicaca nie potrafi mu tego zapewnic. Po 2 godz. docieramy do przygranicznego Yunguyo i zaczyna sie droga przez granice, prawie identyczna do tej miedzy Indiami a Nepalem czyli z pomoca rikszy, motorikszy i nog, 2 biura imigracyjne, jeden posterunek policji i jeden kantor (w boliwii sa boliwiany i trzeba sie nauczyc przeliczac), i jeszcze jeden chlopiec, ktory oferuje po polsku ´czyste buty´. Na ziemie boliwijska wkraczamy o 15.45 czasu lokalnego.
Pozniej znow ´combi´, czyli plecaki na dachu, a my siedzimy znow stloczeni z tylu, przysiadnieci pania w meloniku, z plastikowa torba a la socjalizm 80 i w tej torbie dzwoni jej komorka. Meloniki tutejszych pan fascynuje mnie niesamowicie, bo poniekad przecza prawom grawitacji. Kleja je na te glowy czy jak? Moze przysysaja? W kazdym razie maloniki sa przymalawe i nadaja paniom wyglad pieczatek.
Dojezdzamy. Jakby tu czysciej, na ulicach bruk i do budowy uzywaja cegly. Na ulicach sladowe ilosci turystow, bo ´bajo periodo´, a co za tym idzie restauracje i hotele raczej nie dzialaja. Znajdujemy jednak pokoj (najnizszy standard, jak dotad i cena tez jakby niewysoka) za to z prysznicem elektrycznym nad samym kiblem. Ciekawe...
Docieramy tu naprawde w rekordowym czasie, oszczedzajac rowniez peniadze i co najwazniejsze nie gubiac lukaszowej lamy przy tylu przesiadkach!
No to JEEESC... kurczak w pomaranczach. mmm... Zas lukasz (narzekajac na zoladek, ktory troszeczke go pobolal rano) dostaje... filizanke mikstury: 1/3 esensji kawowej a reszta to wodka pisco. O dziwo walnal banie, przezyl, i nawet zadowolony taki :) Moze beda z niego ludzie :)
Marzniemy tu strasznie, moze rano bedzie cieplej? Krotki spacer po miasteczku (4 ulice na krzyz) pozwala nam dowiedziec sie kiedy sa promy na Wyspe Slonca. Budynki z cegly! Na srodku rynku stoju sala gimnastyczna a obok straszy szkielet a la krakowski szkieletor. Znajdujemy katedre (jest tu jakas figurka co to cuda czyni) i jeszcze jeden plac (z dziwnym autobusami z ladunkeim na dachu i dwona rurami wydechowymi produkujacymi nadzwyczajny dym) i jeszcze targ (lukasz mowi, ze cywilizowany taki).
Marze o goracej herbacie (i paracetamolu).

Gdy wracamy do pokoju slychac odglosy meczu (w sali gimnastycznej na srodku rynku).
A potem (po 22)... zaczyna grac orkiestra (na)deta blaszana.
Zasypiamy w totalnym zdziwieniu.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (2)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (8)
DODAJ KOMENTARZ
Sabina Czekierda
Sabina Czekierda - 2007-09-07 08:17
Bracie, czyżby ta skóra, którą ze sobą wieziesz i o której wiem... od kuzynki mojej :), była właśnie z biednej lamy?

A może jednak z alpaki? ;)
 
Michau z Falbanicy
Michau z Falbanicy - 2007-09-07 10:00
Prysznic nad kiblem? ELektryczny?? Łomatko. Tego to ja sobie nie przedstawiam. ;-)Zaprawde, umysl ludzki kryje w sobie wiele tajemnic! ;-) A ile mozliwosci! ;-)
 
zosia,gosia i kasia
zosia,gosia i kasia - 2007-09-07 11:04
Martwiłyśmy się o Panów, a tu niespodzianka - blog i zdjęcia /fantastyczne/.Zdjęcia zostały obejrzane w pierwszej kolejności /praca to jednak praca/, a reszta w wolnej chwili...Po prostu jak nam będzie smutno to sobie klikniemy i już będziemy w innym świecie.Pozdrawiamy serdecznie
 
anthem
anthem - 2007-09-07 22:46
A mi się wydawało ze Copacabana tylko jest w Rio
 
kvolo
kvolo - 2007-09-09 02:27
Oprocz lamy ze skory Lukasz wiezie jeszcze lame z kamienia... Chyba te lamy mu leza :)
 
kvolo
kvolo - 2007-09-09 02:29
Poza tym:
1. Copacaban tez jest gdzies tam w Rio :)
2. I kto to sa: gosia, zosia, kasia...?!?!? pozdrawiam fanki.
 
Czeko
Czeko - 2007-09-09 12:47
> kvolo, 09.09.2007 g.02.27
Oprocz lamy ze skory Lukasz wiezie jeszcze lame z kamienia... Chyba te lamy mu leza :)

to w koncu lame ze skory czy skore z lamy?:> moze by sie jakas zywa jeszcze dolaczyla? :D

zas Kuzynke mą bardzo bym prosila o nierozpowszechnianie wsrod szerokich mas publicznosci swoich zrodel inf :P
 
Sabina
Sabina  - 2007-09-09 18:18
Kuzynka obiecuje się poprawić :)

Mama gdzieś dziś czytała, że w tamtych (podobnych?) rejonach czasem zdarza się przewozić barany... na dachu autobusu.

Człowiek uczy się całe życie jak widać ;)
 
 
kvolo
Bartosz Kwolek
zwiedził 27% świata (54 państwa)
Zasoby: 353 wpisy353 381 komentarzy381 1345 zdjęć1345 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
07.09.2022 - 07.09.2022
 
 
25.10.2019 - 25.10.2019
 
 
01.12.2018 - 22.12.2018