Geoblog.pl    kvolo    Podróże    Peru, Boliwia 2007    Znow ruinki
Zwiń mapę
2007
09
wrz

Znow ruinki

 
Boliwia
Boliwia, Tiwanaku
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1985 km
 
Budzimy sie wczesnie, bo plany napiete. Termometr w spiworze Lukasza wskazuje 15 stopni (w pokoju a nie na zewnatrz). Za oknem szaro. Niedziela.
Pakowanie, plecaki do depozytu, my do taksowki na cmentarz (bo stamtad odjezdzaja busy do Tihuanaku).
Wszystko byloby dobrze, gdyby Lukasz nie oswiadczyl, ze jednak nie ma pieniedzy. Dzien wczesniej przekonywal mnie, ze nie musze wymieniac, bo na razie moze zaplacic. Efektem sprawnego nacisku psychicznego jest odnalezienie zwoju banknotow w ktorejs tam kieszeni. Jak sie pozniej okazalo byla to ´suma na styk´, bysmy wrocili do hotelu. Niemniej na obiad juz nie starczylo, wiec miast wymienic spokojnie pieniadze dzien wczesniej, biegalem w niedziele z obledem w oczach (i glodem w zoladku) by znalezc jakiegos combist-e. Polegac mozna tylko na sobie. Ale nie o tym chcialem.
Blakajac sie w porannej mgle i odbijajac sie od paru naganiaczy do autobusow do Copacabana znajdujemy w koncu za rogiem bus ´colectivo´ do Tihuanaco. Ruszamy z 15 minutowym opoznieniem.
W Boliwii prawie nie ma aut prywatnych, ludnosc podrozuje autobusami i wlasnie ´colectivo´. Teraz o 9tej rano wyroily sie jak pszczoly z ula i pra na wyscigi pod gore z silnikami wyjacymi na pierwszym biegu. Znow widzimy La Paz z gory. Pomyslalem sobie, ze wyglada jak talerz o stromych scianach - centrum miasta (nawet pare wiezowcow tam jest) tkwi w centrum wglebienia, potem strome scianki z zabudowa, a gdzies na rantach rozlewa sie bezkresne El Alto czyli przedmiescia. Tym razem kotlina tonie we mgle. Cudnie bedzie wygladac popoludniu, gdy bedziemy je opuszczac na dobre - w sloncu, z gorujacymi nad nimi szczytami (najwyzszy osniezony i tonie w chmurach), domy malowniczo odbijaja slonce w ceglanych scianach, blekit nieba. Tak inaczej.
Ale poki co do Tihuanako. Po drodze w ramach sniadania przezuwamy 2 buleczki. Towarzystwo jak zwykle malownicze, podobnie jak krajobraz za oknem, choc na dluzsza mete nie znioslbym tego widoku suchej rowniny zamknietej wzgorzami. Wyrzucaja nas opiekunczo przed wejsciem do kompleksu ruin. I tu rozczarowanie... Slawetnej Bramie Slonca (pokazywanej na milionie pocztowejk i rytej w milionach kamieni) zabraklo i wielkosci i majestatu (jest mojego wzrostu i peknieta). Nie bylo pietrowej swiatyni. Niemniej sa tu dwa swietne muzea, ktore uswiadomily nas, ze Inkowie to tylko niecale 200 lat historii, za to kultura Tihuanakao prawie 3000, poczawszy od 1500 rpne. Jest tu tez troche murow, wsrod ktorych sie blakamy, lecz ktore jeszcze poodkopywac trzeba.
Na zakonczenie niespodzianka - gdy sprawnie przemy do ostatniej kupy kamieni slyszymy znow ´czesc chlopaki´. Kaska - ki czort, przyczepili sie czy jak? :) Okazuje sie, ze wczoraj zmienili jednak zdanie i zamiast od razu jechac do Oruro pojechali tak jak my popatrzec na kupe kamieni, ktora tak jak nas troszke rozczarowala.
Powrot podobnym busem, tym razem z nieoczekiwana przesiadka w ElAlto (co w efekcie zbilo cene calkowita o polowe czyli o 1$). Po wspomnianym juz nerwowym blakaniu w poszukiwaniu combisty zremy obiad (upadek... hamburger z frytami) i na dworzec.
Tu slysze ciche Lukaszowe ´odwroc sie i poczekaj 10 sek´. Kogo widze? F4. PO prostu przeznaczenie. Wiec od tej pory podrozujemy juz wspolnie. W koncu nie mozna walczyc z przeznaczeniem? :) W efekcie utworzylismy calkiem zwarty zespol.
Autobus - panoramico, pietrowy, wielkie wygodne fotele, odjazd natychmiast. Cudo. Po jakims czasie puscili nawet Pacifier-a, glupawa, lecz lubiana przeze mnie komedie. Blogosc... Blogosc przerwana tylko postojem w ElAlto, gdzie bezskutecznie usilowano nas zagazowac spalinami z sasiedniego autobusu oraz ze smazonych kurczakow. Na pocieszenie jakis szalony chlopiec w nadziei zarobku blakal sie po autobusie i spiewal piesni religijne...
Widoki - altiplano z rozproszonymi glinianymi domami, w tle gooory w sloncu zachodzacym, sniezny szczyt w chmurach i moje marzenia i przemyslenia (wczoraj jest tak dawno a przedwczoraj to juz epoka wstecz). Podrozowanie ma w sobie pewna magie, nieunikniony prad i ciag zdarzen, ktoremu trzeba sie poddac i dac przezyc. Ciagla zmiana i poznawanie i zaskoczenie. Powrot do rzeczywistosci mnie przeraza.
Gdy dojezdzamy do Oruro szybko znajdujemy hotel (za druga proba) przy dworcu, W nadziei, ze bedzie blizej na pociag. Okazuje sie, ze pociag jedzie jednak za dwa dni i utknelismy. Patrzac na krajobraz dookola - ciemny zamkniety dworzec, dziki marcado, ciemnosc i siapiacy deszcz troche nam miny rzedna. Na pocieszenie idziemy na pizze, bo restauracje, gdzie serwuja ´lama back´nieczynna juz. Wypiwszy 1500ml cocacoli i zjadlwszy po jednej pizzy mediana (Tomek wsunal prawie cala familiar), a co niektorzy wchlonawszy jeszcze po setuni Czarnego Jaska - odzyskujemy humory. Byle do jutra! :)
Wracamy do hotelu. Wspianaczke na 3 pietro konczymy jak solidny maraton - wszyscy pochyleni z dlonmi na kolanach dysza jak lokomotywy (ktorych o ironio wlasnie nam zabraklo).
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (4)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (6)
DODAJ KOMENTARZ
anthem
anthem - 2007-09-09 13:09
No i jak zwykle po ruinach ani śladu :(

Pani Narcyzo, a Pani gdzie się podziewa? Proszę tylko nie mówić, że tak pracą zasypana, że nie ma czasu zaglądnąć i sprawdzić czy nasz drogi kolega jeszcze żyje.
 
anthem
anthem - 2007-09-09 13:12
No i z tego co widzę, zdjęcia skończyły się na wysokości Cuzco.
Mam nadzieję, że aparatu nie ukradli.
 
Kwolasy
Kwolasy - 2007-09-09 14:22
Czesc Globtroter! Nareszcie mozemy dac Ci wiadomosc. moze sie uda. Dobrze, ze jestes caly, zdrow i jak widac baaardzo zadowolony. Tak trzymaj! W Sanoku zimno, deszcz i wiatr. Juz po urlopie. Na Wegrzech bylismy 3 dni i bylo niezle-troche odpoczynku na koniec urlopu. Czekamy na nowe-jak zwykle bardzo ciekawe wiesci i troche zdjec. Pozrowienia i caluski.
 
anthem
anthem - 2007-09-09 18:19
Właśnie w BBC pokazywali hodowlę koki w Boliwi i Peru. Niestety nic o uciekinierach z więzienia nie było :(
 
kvolo
kvolo - 2007-09-10 15:26
O... Pingwiny sie odezwaly :) znaczy rodzina wie, ze zyje.
 
kvolo
kvolo - 2007-09-10 15:28
Panie Anthem, przoduje pan w rankingach komentarzy, ale prosze sie przestac awanturowac :) Aparatu nie ukradli. Czasu na obrobke zdjec tu nie mam, kiedys nadrobie :) Pzdr.
 
 
kvolo
Bartosz Kwolek
zwiedził 27% świata (54 państwa)
Zasoby: 353 wpisy353 381 komentarzy381 1345 zdjęć1345 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
07.09.2022 - 07.09.2022
 
 
25.10.2019 - 25.10.2019
 
 
01.12.2018 - 22.12.2018