Geoblog.pl    kvolo    Podróże    Peru, Boliwia 2007    Stolyca Boliwii
Zwiń mapę
2007
08
wrz

Stolyca Boliwii

 
Boliwia
Boliwia, La Paz
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1923 km
 
Znow zmieniamy miejsce. Zanim wsiadziemy do autobusu o 8mej rano chcemy jeszcze zjesc sniadanie, ale pan Carlos nas nie chce ugoscic. No to idziemy do konkurencji. Sniadanie ´continental´ czyli znow bulka z marmelada.
W autobusie spotykamy F4. Okazuje sie, ze maja miejsca przed nami. Ale kupili bilety o 5 boliwiano drozej niz my... hehehe (czyli 2pln, fortuna). Plecaki laduja na dachu (o! tu przypomina mi sie, gdy gdzies w Peru jakas seniora autochton usilowala wcisnac tobol trawy czy czego tam na nasze plecary w bagazniku, kierowca stanowczo powiedzial ´NO! los signores!´ tia...).
No wiec my sobie gadu-gadu w tym autobusie. Wsiadaja boliwijskie matrony (nikt jeszcze nie wpadl na to czym roznia sie od peruwianek). Reszta autobusu to ludzie z wczorajszej wyprawy na wyspe slonca. Az tu nagle krzycze ´patrzcie´. Do bagaznika autobusu (na dol, tak jak w polskich) zaladowali DWA ZYWE BARANY. Zdjela mnie zgrrroza. (od razu powiem, ze do LaPaz dojechaly zywe, o dziwo. co za trauma)
Jedziemy. Miejsca widokowe. Najpierw wznosimy sie nad Copacabana. Potem jedziemy wzdluz jeziora. Na trawie widac szron, a za chwile niedaleko nas osniezone szczyty.
Czeka nas przeprawa promem przez ciesnine Titicaca czyli kolejna przygoda. Autobus wjezdza na drewniana platforme, a my (po sprawdzeniu paszportow i w nadziei spotkania naszego autobusu w niedalekiej przyszlosci) do motorowek razem z lokalnymi autochtonami (maja pecha - zostaja obfotografowani na dziesiata strone).
Ogladamy domy boliwijskie - sa totalnie inaczej budowane niz w Peru. Solidniejsze, wieksze, nie z gliny tylko cegly. Nawet tynkowane czasem. Zauwazam gdzies farmacerie ´el mejor papa Juan Pablo II´. Naszego papieza maja tu (tak jak i w Peru) w bardzo duzym powazaniu.
Dojazd do LaPaz wiedzie przez tzw. El Alto, czyli ciagnace sie ´slumsy´. Slumsy te chyba dosc intensywnie sie rozwijaja, bo droge tu buduja, a wszystkie domy pietrowe i rowne i z cegly. Barany wysiadaja. W koncu dojezdzamy do granicy kotliny w ktorej rozlokowalo sie LaPaz. Panorama pikna. Stromymi uliczkami dojezdzamy do cmentarza i wysiadka.
Tu kolejna niespodzianka. Szybko przejmyje nas jakis zandarmista i... wypisuje na nas kwit. Zostajemy nadani taksowka do centrum jak jakas paczka - na kwicie zostal dokladnie spisany taxista, ktory nas wiozl... Jedziemy dluugo, bo utykamy w korku. Ruch dziki.
Wysiadamy na Placu D Murillo (taki rynek, pozniej okazuje sie ze to chyba najladniejsze miejsce w LaPaz, choc ciasne i nie powala), skrecamy w boczna uliczke i sprawnie znajdujemy hotel, a w hotelu sprawnie negocjujemy pokoj - na gorze i bez lazienki (prawie polowa ceny), za to z szafa i oknem. Lazienka drzwi obok. Obiecana ciepla woda, troche mnie oszukuje. Chyba Lukasz zuzyl wszystka, bo musialem sie plukac w zimnej. Ale przezylem. Dodatkowo w oslupienie wprawia mnie melodia wybijana przez BigBen-a... Toc to LaPaz a nie London! Tak tu wybija sie chyba katedra, ktora stoi za rogiem.
Ruszamy na miasto, by zrobic szybki rekonesans przed spotkaniem z F4 o 15 pod Katedra. LaPaz robi na mnie fatalne wrazenie. Ciasno, wszedzie stragany, nie czuje sie bezpiecznie, samochody atakuja i ziona wyziewami, nic ciekawego do zobaczenia. Moze sama lokalizacja jest ciekawa, bo wszedzie na koncu ulic widzi sie stroma granice kotliny obudowana domkami (ponoc w nocy nie wiadomo gdzie koncza sie domy, a gdzie zaczynaja gwiazdy).
Spotykamy F4 (nie wierze!). Obfotografujemy Plaz Mayor (D Murallo). Trafiamy tu na spacerujaca swiezutenka pare mloda, tylko po to, by za chwile wpasc do kosciola serwujacego slub... Urodzaj jakis. Oczywiscie obled zdjeciowy, bo `przed kosciolem babochy sprzedaja ozdobne swiece, platki kwiatow w porcjach no i wychodzi w koncu para. Biedni sa ci ludzie, bo jak sie obronic przed paparazzi turystycznymi.
Udalo nam sie jeszcze znalezc polecana przez przewodnik odnowiona uliczke w stylu kolonialnym (Calle Juen). Uliczka faktycznie bardzo atrakcyjna. Jest tam zestaw muzeow, ktorych nikomu z nas nie chce sie odwiedzac. Za to chetnie ladujemy w cafe ´Soho´, gdzie zlopiemy kawe (no z malymi wyjatkami, bo Lukasz kawy nie zlopie przeciez). Towarzyszy nam obiekt nieopisywalny. Jakies 2 metry od naszego stolyka, solidna jejmoscina w rozowych lokach, blekitnycm fartuchu, pomaranczowych gumowych rekawiczkach urzadza pranie w niebieskiej balii na tle czerwonej sciany. Efekty swej pracy (galoty i rajstopy) efektownie wiesza z pomoce kija nad naszymi glowami prawie ze.
Ruszamy dalej. Katedra zamknieta, kosciol sw.Franciszka zamkniety. Docieramy do Targu Czarownic. Wyobrazalem sobie go... no tak jakos niesamowicie, a to po prostu uliczka ze straganami, na ktorych mozna znalez z rzeczy niesamowitych suszone plody lam. Obrzydliwosc (zeby uspokoic kuzynke i siostre od razu pisze, ze Lukasz nie kupil). A! czekajac na otwarcie kosciola Franciszka odwiedzamy jeszcze Muzeum Koki. Poniewaz nie chce mi sie czytac tomiszcza instrukcji, siedze patrze na zdjecia i macham nozka. 3/4 z F4 dzielnie brnie przez knigi.
Jeszcze tylko wizyta u Franciszka (panstwo zaliczaja sobotnia msze na poczet niedzielnej) i zegnamy sie z sympatyczna F4. Moze zobaczymy sie w Oruro? A moze gdzies tam w Gdansku czy Warszawie.
No to do hotelu. Jutro trzeba szybko zebrac sie do Tihuanako. Znow ruiny, znow swiatyni i znow Slonca...

UWAGA! Po powrocie do hotelu Lukasz wyciagnal flaszke Soplicy, nalal w nakretke i rzekl: 'No to bania!'... Do tej pory nie moge otrzeasnac sie ze wstrzasu...
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (10)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (10)
DODAJ KOMENTARZ
kvolo
kvolo - 2007-09-09 02:41
No to z pisania bloga jest pozytek ino taki, ze... nikt juz do mnie maili nie pisze...
Smutek i sromota :(
 
Lukasz Czekierda
Lukasz Czekierda - 2007-09-09 02:56
Zaraz do Ciebie napisze... Nie martw sie tak.
 
kvolo
kvolo - 2007-09-09 03:17
No dzieki... zawsze to cos :)
 
Czeko
Czeko - 2007-09-09 12:59
kuzynka dziekuje za inf uzupelniajaca, uspokojenie i w ogole wie suss :D

po przeczytaniu inf o sposobie przewozenia baranow wycofuje zart -propozycje przywiezienia zywej lamy...

a co do niepisania, zamiast sie mazac (:P) popatrz lepiej, ile komentarzy sie tu pojawia :P

pozdrawiam z wietrznego i zimnego krk :)
 
anthem
anthem - 2007-09-09 13:07
Moim zdaniem trzeba było kupi te płody, zeby nimi potem rzucać czary na polityków.
Poza tym w zimnej wodzie to bardzo zdrowo się kąpać.
W kwestii polskiego parlamentu, nie mam dobrych wieści. Podobno prowadzi w rankingach nadal pis, zresztą osobiście ich poprę w październiku. A niech rządzą jak lubią.
 
Milamber
Milamber - 2007-09-09 20:47
A PYO stwierdził, że jacyś goście prowadzą podobnego Bloga z podróży na rowerach i maja od Googla pełne finansowanie i jeszcze reklamę na tego bloga. Może to pomysł przy następnej wyprawie - Bo jakby sie z nim dogadać a on z kimś tam z działu marketingu to kto wie ...:) Wiec pisz nadal ciekawie i koniecznie wstawiaj te zdjecia....
 
kvolo
kvolo - 2007-09-10 15:31
Czeko - pierwsze upomnienie za ´mazanie´.
To byl szantaz emocjonalny na tych co to nie pisza, a zawsze pisali (czy to ´tu´czy ´tam´).
 
Lukasz Czekierda
Lukasz Czekierda - 2007-09-11 00:40
Co do baranow: nasze i tak mialy niezle. Oto relacja innego z podrozujacych Rodakow:
¨Jedziemy do Tihuanako, czyli najwiekszych ruin boliwijskich. Po drodze do naszego autobusu wtacza sie Indianica z dwiema owcami. Kierowca nie zgadza sie na owce w
Autobusie. Laduja wiec na dachu. Chyba sa totalnie przerazone bo co chwila za
oknem widac ich latajace odchody, a w dodatku wjezdzamy w mala sniezyczke, wiec
chyba przy okazji zamarzaja z zimna¨.
 
em jak Michau
em jak Michau - 2007-09-11 11:24
Powiem tyle: "ojejku".
 
Czeko
Czeko - 2007-09-11 20:41
kvolo, 10.09.2007 g.15.31
Czeko - pierwsze upomnienie za ´mazanie´.
To byl szantaz emocjonalny na tych co to nie pisza, a zawsze pisali (czy to ´tu´czy ´tam´).

ojoj... powialo groza :P
szantaz to zauwazylam, co nie znaczy, ze nie moglam odwrocic kota ogonem :D
ile max upomnien mozna dostac i jakie sa konsekwencje? :>
pozdro szejset
 
 
kvolo
Bartosz Kwolek
zwiedził 27% świata (54 państwa)
Zasoby: 353 wpisy353 381 komentarzy381 1345 zdjęć1345 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
07.09.2022 - 07.09.2022
 
 
25.10.2019 - 25.10.2019
 
 
01.12.2018 - 22.12.2018